XificurK to młody dwuosobowy projekt
muzyczny założony w 2019 roku posiadający na swoim koncie dwie
EPki, I i 1410.
Dokładnie dzisiaj przyjrzymy się tej drugiej.
Premiera materiału przypadła na 24 dzień grudnia ubiegłego roku i
aktualnie ma się ukazać w limitowanym nakładzie do 50 sztuk w
kasecie magnetofonowej nakładem holenderskiej wytwórniVoid
Wanderer Productions. EPka składa się z czterech dość złożonych
utworów , które nie pozwolą nam na nudę. Mimo, że panuje tutaj
dość ciężki klimat, nie brakuje melodyjnych rifów, zwolnień czy
nagłych przyspieszeń, do tego klimatyczne wstawki wprowadzające,
które nadają klimat całości. Jak podkreśla sam zespół czerpią
inspiracje z Batushki i oczywiście słychać to, ale robią to na
swój sposób, co nie czyni ich kolejnej kopii, a wręcz przeciwnie,
oryginalne połączenie ortodoksyjnego i ciężkiego black metalu z
akcentem drugiej fali. Jeśli chodzi o kwestie wokalne od razu
usłyszałem tutaj podobieństwo do Burzum, a żeby było jeszcze
ciekawiej, na każdym z czterech utworów wokal nieco różni się
minimalistycznie, ale jednak da się to wychwycić. Jedynie
przyczepił bym się do stylu grania perkusji, wydaje mi się nieco
monotonna, momentami wręcz przypomina mi automat. Chciałbym
podkreślić pewną rzecz, z którą jeszcze nigdy nie spotkałem się
w zespołach black metalowych. XificurK stworzył nie tylko muzykę,
a również otoczkę wokół niej. Jak przysiądziemy do materiału,
spojrzymy choćby na tytuł, możemy stwierdzić nawiązania do
pewnych wydarzeń historycznych. Wyżej wspomniane wprowadzenia do
numerów są kolejną częścią układanki. Zdradzę również, że
przygotowanym przez członka zespołu wideo live do jednego z utworów
ukryte są kolejne poszlaki. Momentami zastanawiałem się czy
przygotowanie tego wszystkiego nie trwało więcej niż skomponowanie
warstwy muzycznej i czy faktycznie jest w tym jakiś sens, czy zwykły
słuchacz to odkryje? Trudno mi to stwierdzić, w aktualnych czasach
ciężko o wysiłek intelektualny, wszystko musi być podane na tacy
by było zauważone.
Formacja XificurK to dość ciekawy, niepowtarzalny i odważny projekt czerpiący z dwóch przeciwnych sobie podgatunkom black metalu. Ma na siebie pomysł, swoją idee, która śmiało mogę rzec nie będzie wykorzystana w pełnym stopniu przez słuchaczy.. Czekam na kolejne materiały, które są tylko i wyłącznie kwestią czasu.
Po raz kolejny wjeżdża na stół recenzyjny materiał od wrocławskiej grupy Antiflesh. Tym razem jest to split Devilish Union z radomszczańską formacją Morte, nie mylić z Radomiem. Krążek póki co nie ukazał się fizycznie, ani cyfrowo i szuka wydawcy także, jeśli to czyta jakiś zainteresowany podbijaj do zespołu.
Całość składa się z czterech utworów, każda z grup stworzyła po dwa z nich. Materiał rozpoczyna Antiflesh numerem Pieśń o Szubienicy. opisywanym prze zemnie już wcześniej Mamy tutaj gwałtowną zmianę tempa w porównaniu z poprzednimi dokonaniami grupy. Ciężkie oleiste riffy, powolna perkusja nadająca klimat niczym z doom metalu i oczywiście genialnie wpasowany wokal i to wszystko po polsku. Kolejnym utworem jest Co zrobisz gdy ja umrę Panie. Agresywny i szybki numer miażdżący bębenki w uszach przez świetnie zagraną perkusje i gitary, do tego dochodzi genialne zwolnienie w połowie utworu przepełnione niesamowitych grobowym klimatem i świetnym growlem. Mam wrażenie, że wrocławska formacja dopieściła swoją część splitu maksymalnie jak tylko się dało i osiągnęli najwyższy poziom, śmiej rzec, że ten materiał wypadł nawet lepiej niż debiut. Antiflesh genialnie odnalazł się w najczarniejszych odłamach katakumb i mam nadzieję, że nimi będzie kroczył dalej.
Przyjrzyjmy się teraz zespołowi Morte. Mamy tutaj angielskojęzyczny numer Crematory for Fools, który wypada najsłabiej na całym materiale. Wywalił bym śpiew, ta początkowa partia jest kompletnym nieporozumieniem. Kolejną rzeczą, która jest dla mnie nie do zaakceptowania to refren. Nie wiem czy to nie wina dość charakterystycznej zmiany wokalu, początkowy śpiew przechodzi w skrzek, który dość mocno irytował. Zamykający utwór Wielki Marsz musze przyznać dość pozytywnie mnie zaskoczył. Tym razem polskojęzyczny bez zbędnych śpiewanych kwestii, z których powinien całkowicie zespół zrezygnować. Cóż można więcej powiedzieć o drugiej części materiału.. Prawidłowo zagrany death metal z naciskiem na black, ale nie wnoszący zbytnio żadnych nowości. Nieco potknięcie z tym pierwszym utworem, za to Wielki Marsz rekompensuje nam tą szkodę bo jest naprawdę przyzwoity. Zbytnio nie rozumiem dlaczego Morte nie zdecydował się nagrać całości w polskim języku.. wypada w nim o niebo lepiej. Początkowo podajże miały być trzy utwory od wyżej wspomnianego zespołu, ale widocznie coś „nie pykło”. Wygląda to jakby grupa w połowie nagrywek zrezygnowała, bądź odpuściła. Za cholerę nie wiem jak ocenić całościowo materiał, a nie chce oceniać osobno zespołów, także pierwszy raz będzie wpis bez oceny końcowej. Jeśli to czytasz wyciągniesz sam ocenę z tekstu.
Na koniec chciałbym wiedzieć dla czego tak dobry zespół jak Antiflesh nie potrafi znaleźć wydawcy w Polsce mimo, że gra naprawdę wysoko postawiony black metal? Dla czego nasze wytwórnie nie chcą wypromować coś co jest naprawdę dobre, tylko wolą się paplać w gównianych materiałach, gruzach które zejdą max w 10 sztukach i to niechcący jak się kupujący jebnie i przez przypadek doda do koszyka i zaakceptuje zakup. Co jest kurwa nie tak z wami? Za czysto brzmi zespół? Nagrajcie kaseciakiem i będzie w sam raz.
Abominated, warszawska „młoda” kapela , która po trzech latach działalności ruszyła dupsko i nagrała solidny death metalowy krążek na miarę metalu z lat dziewięćdziesiątych. Album Decomposed, a właściwie demo ukazało się 6 stycznia w postaci klasycznego jawela, dzięki poznańskiej wytwórni Prior Satanae Production. Warto wspomnieć, że demo pojawi się w formie taśmy, która zostanie wydana na przełomie marca, dzięki zagranicznemu wydawcy Life Alter Death. Link do pre-orderu zamieszczam poniżej.
Decomposed składa się z trzech numerów, nie licząc wprowadzającego intra. Dostajemy 9 minut solidnego łojenia po garach. Szybkie, a zarazem krótkie numery, które wręcz przeszywają słuchaczom kore mózgową. Mimo obskurności panującej w melodii jest w tym materiale coś co sprawia, że z każdym kolejnym odsłuchem wydaje się „piękniejszy” oczywiście na swój sposób, bo normalny człowiek nie szukał by tu śladów piękna. Wielki plus za okładkę, która wyraża w pełni sens i zawartość krążka. Jeśli chodzi o jakiekolwiek minusy, to mam wrażeni, że czasami perkusja gubi się między gitarami, a wokalem, chociaż nie wiem czy w takich klimatach ma to jakiekolwiek znaczenie. Długość materiału też pozostawia dużo do życzenia.. Szykowałem się do pierwszego odsłuchu dłużej niż cała zabawa z odsłuchem trwała, niczym jak za dzieciaka do pierwszego zjadu rollercoasterem, a ostatecznie okazywało się, że było więcej krzyku niż to wszystko było warte.
Nigdy nie byłem wielkim fanem death metalu, ale bez zastanowienia, każdemu kto lubi gruzowisko i bezkompromisowy metal polecam sięgnąć po bękarta Abominated i składać hołd piekielnym bóstwom by na kolejny materiał nie trzeba było czekać następnych trzech lat. Hail!
Młody, wrocławski zespół, który dumnie kroczy i przeciera szlaki metalowej sceny. Krótko i treściwie o muzyce, polityce i aktualnie sytuacji w branży muzycznej. Przed wami Antiflesh. Zapraszam!
Siemka! Dzięki za przyjęcie zaproszeniem. Tak więc lecimy z pytaniami.
Kilka ładnych miesięcy już minęło od premiery waszego debiutanckiego krążka Ashes, jak zbiegiem czasu patrzycie na niego? W stu procentach jesteście z niego zadowoleni jako zespół?
Jeszcze za wcześnie, aby mówić o tym czy jesteśmy w 100% zadowoleni, ale jak dotychczas nie możemy narzekać. Efekt zamierzony osiągnęliśmy jest szybko i zróżnicowanie, płyta nie nudzi, a wolniejsze elementy dodają klimatu więc można uznać, że jest dobrze.
Wiem, że mieliście nieprzyjemne sytuacje z polskimi wytwórniami przy poprzednich wydawnictwach, stąd pomysł na kolumbijskiego wydawcę Tribulacion Productions?
Postawiliśmy tym razem na współpracę z wytwórnią z Kolumbii z prostych przyczyn, ludzie z ameryki południowej to fanatycy takiej muzyki i jak coś robią to robią to całym sobą. Druga sprawa to kontakt, jest na prawdę szybko sprawnie i bez problemów.
Jak wygląda promocja w dzisiejszych czasach jeśli chodzi o młode kapele metalowe? Czy przyznasz rację, że bez odpowiednich znajomości promocja jest znikoma, kończy się na fanowskich blogach, a portale muzyczne wyłącznie wyłapują to co osiągnie większą ilość wyświetleń?
Aktualnie reklamy w social media robią bardzo dużą robotę, niestety ale to ma duże minusy, bo dzięki temu zyskują kapele, które tak na prawdę nic nie zagrały, nie osiągnęły ale ładują dużą kasę w promocje. Kiedyś sytuacja przedstawiała się inaczej, ludzie chodzili na koncerty nawet nieznanych kapel, bo zawsze to było coś. Aktualnie jak już gdzieś idą to tam gdzie kapela jest rozreklamowana przez FB i inne portale. Co do drugiej części pytania zgadzam się w 100% reklama leży względem młodych kapel, które nie mają znajomości.
Jesteście w trakcie pracy nad wspólnym splitem z zespołem Morte, początkowo miały znajdować się tam dwa utwory od was, następnie zmieniliście koncepcje na większą ilość numerów. Jak ostatecznie będzie wyglądać ten materiał i kiedy ujrzy światło dzienne?
Na początku zamysł był że na "Devil's Union" znajdą się 2 nasze utwory i 3 numery od Morte jednak sytuacja się zmieniła i Morte postanowiło także dać 2 utwory. Podejrzewamy, że split i tak mimo 4 kawałków będzie trwał ok. 23 minut i będzie intensywny .
Zostańmy przy wyżej wspomnianym splicie. Wydaliście singiel Pieśń o Szubienicy, który jest dostępny na YouTube. Wiem, z naszych prywatnych rozmów, że jesteście w trakcie nagrywania "lepszej wersji" nie byliście zadowoleni z efektu finalnego, czy to inny powód?
Co do Szubienicy efekt nam się podobał, ale postanowiliśmy, że zrobimy to lepiej na split i się to udało. Do tego doszedł fakt, że nasz basista założył własne studio nagrań "Shaman's Records" więc mieliśmy też dostęp do nieograniczonego czasu i lepszego sprzętu. Przy okazji efekt jego prac można posłuchać np. na demówce Necrosys - Necrosys czy pełniaku Odium Humani Generis - Przeddzień.
Jesteś jednym z organizatorów Siekiera Fest we Wrocławiu, jak wiemy z przyczyn nam bardzo znanych niestety tegoroczna edycja nie odbyła się. Czy szykujecie coś na przyszyły rok? Dużo było problemów spowodowanych przez odwołanie wydarzenia?
Niestety sytuacja pandemiczna zmusiła nas do odwołania festiwalu w tym roku i przeniesienia wszystkich kapel, na szczęście nikt nie marudził i wszyscy się zgodzili, rozumieli sytuację i dzięki wielkie im za to! Przeniesienie festiwalu odbyło się bez większych przeszkód. Co do następnego roku to przenieśliśmy cały skład, więc jak na razie nic się nie zmieniło. Na 2022 szykujemy coś specjalnego line-up praktycznie już zamknięty i będzie sporo kapel z za granicy.
Polska jak i większość krajów jest delikatnie mówiąc "w czarnej dupie" jeśli chodzi o branże muzyczną jako osoba siedząca w temacie, jak sądzisz czy rynek podniesie się z kolan i ewentualnie kiedy to nastąpi?
Rynek na pewno się zmieni po całej pandemii, np. teraz już jest bardzo dużo koncertów online. Martwię się tylko o to aby nie zostało tak już i aby ludzie nie odzwyczaili się od chodzenia na koncerty i wspierania muzyków, klubów, nagłośnieniowców, oświetleniowców etc.
Teraz bardziej z humorem, dostaliście jakieś wsparcie finansowe z Funduszu Wsparcia Kultury? :D
Jebać PIS i całe ich socjalistyczne dofinansowania do wszystkiego, rozjebali cały budżet jaki był w Polsce i z ludzi, którzy ciężko pracują ściągają podatki i oddają je na takie miernoty jak Weekend czy gówno full, rozumiem wspierać kulturę typu teatry opery etc. ale kurwa disco gówno cwelolo to przesada...
Macie już pomysły na kolejny pełny album, czy nie wybiegacie tak daleko w przyszłość ?
Pomysł mamy, ćwiczymy kawałki, myślimy cały czas nad kompozycjami, zmieniamy modyfikujemy je etc. ten proces cały czas trwa. W tworzeniu nie jestem też sam w końcu jest nas 3-jka aktualnie, każdy wnosi coś od siebie przynosi całe kawałki, które później modyfikujemy i lepimy w ostateczna bryłę.
Sprawdzasz polską scenę? Coś szczególnego zwróciło twoją uwagę w tym roku, czy raczej nie jesteś bieżącym słuchaczem?
Powiem szczerze, że rzadko siedzę w BM teraz, przeważnie jakiś ambient lub inna muzyka, aby odpocząć od wszystkiego, chociaż z polskiej sceny wymienił bym Brzask - Brzask, Odraza -Rzeczom, czy zeszłoroczne Blaze of Perdition, które weszło niesamowicie.
Czego nie tolerujesz w kulturze black metalowej?
Za dużo by wymieniać, ale arogancja i debilizm często przewodniczą tej działce.
Dotrwaliśmy do końca, jeszcze raz dzięki!
Dzięki wielkie za krótki wywiad i za zainteresowanie naszą muzyką!
W kolejnej odsłonie wywiadów, goszczę bluźnierczą ekipę przedzierającą trupy polskiej sceny black metalowej. Hordę bezkompromisową, miażdżącą swoim ciężarem, a zarazem nie oglądającą się za siebie.
Padajcie na kolana, przed wami Hell's Coronation!
Hail! Może na wstępie porozmawiajmy o waszym pierwszym długograju. Niebawem mija pierwsza rocznica wydania "Ritual Chalice of Hateful Blood" jak z biegiem czasu patrzycie na niego i dlaczego, aż tyle musieliśmy czekać na studyjny album ?
HS! Generalnie nie oglądamy się za siebie i nie rozważamy co by było gdyby…? Album ma taki kształt jaki chcieliśmy żeby miał, są na nim zawarte emocje tamtego czasu, więc traktujemy go jako zakończony rytuał i skupiamy się na bieżących przedsięwzięciach. A czy długo musieliście jako odbiorcy czekać na niego? Nie sądzę, poprzedziły go dwie epki i split wydawane regularnie, bez dłuższych przerw, także nie jest to czasowa przepaść. Album wykluł się w otchłani mroku naturalnie bez żadnej spiny, w momencie który uważaliśmy za odpowiedni.
Skąd pomysł na założenie Hell's Coronation? Od samego początku był traktowany jako priorytet czy ryzykujemy i nie patrzymy na opinie słuchaczy ?
Pomysł na założenie HELL’S CORONATION kiełkował, kiedy jeszcze udzielałem się w DEADTHORN. Niestety, ciągłe zawirowania personalne, emocjonalne w tym zespole zaprowadziły mnie pod ścianę. Wypaliłem się i żeby to odchorować i wyrzucić nagromadzone robactwo powstał HELL’S CORONATION. Doskonale wiedziałem, co chcę grać, jakimi dźwiękami żonglować, w jakiej stylistyce się obracać. By to wszystko układało się po mojej myśli, postanowiłem ograniczyć do minimum udział osób trzecich. Dlatego współtworzy ze mną tylko Coffincrusher, duet pozwala grać próby i o to chodziło. Szybko wyszło, że ten hord jest dla mnie priorytetem, więc odszedłem z DEADTHORN zamykając ten etap muzyczny. Nie było w tych działaniach żadnych większych kalkulacji ani oglądania się na innych. Chciałem jedynie realizować swoją wizję metalu na moich zasadach.
Pytanie, które najbardziej mnie nurtuje. Gracie koncertowo wraz z Lordem.K, więc dlaczego jeszcze nie wyszedł wspólny materiał ?
Kiedyś rzuciłem Kaosowi propozycję splitu, ale temat jakoś się ulotnił i żaden z nas drugi raz do tego nie podszedł. A jeśli miałeś na myśli wspólny materiał, czyli my nagrywający dla NEKKROFUKK, to Kaos jest samowystarczalny i nigdy nie dążył do tego, by nas w tworzenie muzyki angażować. Wyjątkiem jest udział Diabolizera na ostatniej płycie NEKKROFUKK. Czy to będzie kontynuowane na następnych wydawnictwach w tym składzie, tego nie wiem. My z Coffincrusherem natomiast wiedzieliśmy od początku, że jesteśmy tylko muzykami koncertowymi. Przy okazji dodam, że już nie jestem częścią NEKKROFUKK, postanowiłem zrezygnować z grania koncertów definitywnie. Skończyła się magia, nie czuję już stosownych wibracji, żeby występować na żywo. Jest za to potrzeba zejścia do jeszcze głębszej piwnicy.
Może mniej muzycznie. Co sądzicie o całej sytuacji związanej z wirusem? Podchodzicie do tego poważnie czy raczej z dystansem ?
Myślę, że w obecnej sytuacji powinniśmy zachować zdrowy rozsądek, nie dać się ogłupić mediom i politykom, którzy nieustannie tym wirusem straszą. Wirusy były, są i będą. Trzeba nauczyć się z tym żyć i normalnie funkcjonować. Zamykanie gospodarki, wszelkie ograniczenia z tym związane przynoszą dużo większe straty niż sam wirus. Jest mnóstwo teorii spiskowych z nim związanych, ale nie można dać się zwariować. Komuś ewidentnie zależy na odmóżdżeniu społeczeństwa a prawda jest taka, że ludzie zawsze umierali i będą umierać. Prawda zawsze leży pośrodku, może dlatego wszystkim zawadza jak to prawił Arystoteles.
Tysiące zarażonych i zgonów wpływają pozytywnie na waszą twórczość, czy raczej nie wychylacie się w aktualnej sytuacji i muzyka odłożona jest na drugi plan ?
Nas niestety dotknął lockdown, gdyż salę prób mamy w szkole. Dopiero teraz dostaliśmy zielone światło i rozpoczęliśmy próby. Na tyle dobrze się złożyło, że materiał na split ukończyliśmy pod koniec lutego i ten paraliż związany z wirusem nie przeszkodził, żeby to plugastwo zaczęło się wykluwać, przybierając fizyczną formę. Na wypadek gdyby znowu mieli zamknąć szkoły, mamy już alternatywę, także knujemy komfortowo, nowe utwory się tworzą.
Wiemy, że niebawem ma się ukazać split wraz z zespołem Cult Ov Black Blood, zdradzicie coś więcej o tym wydawnictwie ?
Ten split to inicjatywa diabłów z CULT OV BLACK BLOOD. Będzie on dostępny wyłącznie na kasecie w limicie 100 sztuk. Jest to decyzja pomysłodawców splitu i my to szanujemy, nie chcą żadnego innego nośnika, więc luz. Split wyjdzie dzięki Okaleczenie i Total War. W związku z zaistniałą sytuacją, powstał pomysł, żeby naszą część splitu wydać na CD, jako osobną epkę, która powinna ukazać się pod koniec roku. Tu wydawcą będzie kooperacja Black Death Productions i Under The Sign Of Garazel.
Wspomniałem kilka pytań wcześniej o koncertach.. chyba nie było jeszcze debiutu Hall's Coronation na scenie ? Czy kiedykolwiek to nastąpi ?
Nie nastąpi, takie założenie przyświecało HELL’S CORONATION od samego początku. Ten rodzaj ekshibicjonizmu duchowego nie jest mi do niczego potrzebny, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie tandeta goni bylejakość mentalną. Kilka osób próbowało nas namówić, nikomu się nie udało i nie uda...
Wspomnijmy jeszcze raz pełniaka. Porównując do poprzednich materiałów delikatnie zmieniliście brzmienie na nim, powiedziałbym, że jest mniej Nekkrofukkowa. Taki był nadgórny założony cel ?
Chcieliśmy, żeby pełniak miał większego kopa, był bardziej przestrzenny zważywszy na transowy charakter utworów, ale zachował piwniczny sznyt. Studio w którym nagrywamy ciągle się rozwija i daje nowe możliwości. Pomimo tych zabiegów nie uświadczysz u nas żadnej zbędnej polerki, lukrowanej produkcji dla pizd. Doskonale wiemy, jaki efekt chcemy uzyskać nagrywając kolejny akt, przede wszystkim ma trącić brudem, zgnilizną i trupim odorem.
Śledzicie polską scenę? Coś szczególnie przykuło waszą uwagę w tym roku ? A może bardziej kreatywniejsza jest scena zagraniczna?
Polska scena jest bardzo mocna, wychodzi mnóstwo zajebistej muzyki. Nie będę wymieniał tu wszystkiego co mnie w jakiś sposób urzekło, ale wspomnę tu o Morbid Winds, Old Leshy, Martwa Aura, czy Wartodd, który teleportował mnie bez ostrzeżenia do początków sceny lat 90-tych. Z zagranicznych strzałów to rozjebała mnie nowa Armagedda, mistrzostwo w każdej nucie, w każdym dźwięku.
Za każdym razem gdy słucham wstępniaka "Levitating in Tarry Fog" z debiutu, zastanawiam się skąd do cholery wzięły się tam dzwonki reniferów ? Skąd ten pomysł, kryje się coś szczególnego za tym ?
Haha, no zrobiłeś mi dzień tym porównaniem. Muszę Cię rozczarować, nie są to dzwonki reniferów, a że tak Ci się kojarzą to nic na to nie poradzę. Użyłem do intra dzwonków liturgicznych i taką rolę pełnią.
Ostatnie pytanie, z kim byście z obecnej sceny nie podjęli współpracy ?
Z każdym, kto próbuje żerować na zespołach, ruchając ich bezpardonowo w krzywych, pejsatych akcjach!
Dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia! Ostatnie słowa należą do was.
Również dzięki za wywiad. Underground never die!!!
Dziś na warsztat trafia rzecz, która powinna zagościć już dawno na rynku. Rzecz którą powinien mieć, każdy fan ciężkiego brzmienia. W szczególności jeżeli mówimy tutaj o pierwszych zespołach, piszących historie polskiego black metalu.
Każdy chyba słyszał o formacji Graveland, ich ogromnym wkładzie w gatunek black metalowy i nie mowa tu wyłącznie o polskim rynku. Szczerze powiedziawszy byłem zdziwiony, że przy tak ogromnej dyskografii i reedycji owy krążek jest pierwszym albumem zawierającym zapis koncertowy.
Pagan Cult Never Dies ukazał się 9 października nakładem wytwórni Akakor Records stacjonującej w Ekwadorze i pojawił się w postaci dwupłytowego wydawnictwa, CD zawierającego zapis koncertu odbytego w maju 2017 roku w Quito, stolicy Ekwadoru. Drugi krążek to DVD, w którym zamieszczony jest obraz wideo. Do wyboru mamy klasyczne wydanie w ilości 500 sztuk i limitowany box, zwierający piękną i ogromną flagę, naszywkę, pin i naklejkę. Niestety zdobycie boxu u nas w Polsce będzie graniczyło z cudem, gdyż wyszedł zaledwie w 80 sztukach. Szkoda, że nie połasili się na większą ilość, bo wydanie naprawdę jest piękne i niejeden fan chciałby je mieć na półce.
Opisze wyłącznie moją opinie i doznania z odsłuchu, gdyż nie dane mi było obejrzeć wideo, ale mam cichą nadzieję, że uda się zdobyć chociaż standardowe wydawnictwo. Krążek zawiera dziewięć pozycji. Co mnie pozytywnie zdziwiło, większość z nich to numery ze starszych albumów Roberta, między innymi , Black Metal War, Born Of War czy Thousand Sword z płyty o tej samej nazwie, ponadto usłyszymy utwory z The Celtic Winter, Carpatian Wolves, a nawet z In The Glare Of Burning Churches jedynie ostatnia pozycja Rivers Of Tears jest nieco młodsza, bo z albumu Five Chariot Of Destruction wydanego w 2005 roku. Tracklista jest genialnie dobrana, podkreśla najlepsze lata świetności Gravelanda. Same utwory mam wrażenie, że dostały drugie życie, są ostrzejsze, nieco agresywniejsza i co najlepsze wokal jest potężniejszy i wyrazisty. Do tego dochodzą wstawki growlowe Roberta przy początkach numerów, które wręcz tylko dodają klimatu koncertowego. Gdy teraz miałbym wybierać, które brzmienie jest lepsze, oryginalne czy to zaprezentowane na albumie, naprawdę musiałbym się długo zastanowić. Zawsze myślałem, że zapisy koncertowe to najsłabsze pozycje w dyskografii zespołu, a tu szok! Miks jest na tak wysokim poziome, że wypadało by osobiście pogratulować osobie odpowiadającej za to. Czapki z głów!
Tak naprawdę trudno coś więcej napisać o albumie. Materiał jest solidnie nagrany, zremiksowany i słucha się go znakomicie, nie zdziwię się jak będzie gościł na słuchawkach częściej niż niejeden studyjny album Gravelanda, bo tracklista utworów jest potężna. Uwierzcie, skoro Pagan Cult Never Dies przypadł mi do gustu - człowiekowi, który omija ogromnym łukiem wydania koncertowe, to naprawdę album musi mieć to coś i być godny polecenia! Kult nie przemija!
Fadheit to dwuosobowy projekt, za którym stoi Selbstmord i Murukh. Artystów możemy kojarzyć choćby z black metalowej formacji Odium Humani Generis, która również lada dzień (dzisiaj) wydaje swój debiutancki krążek. Inhaling The Trauma prezentuje dość mało reprezentowaną gałąź gatunku na naszym rodzimym podwórku, mowa tutaj o depresyjnym black metalu.
Wydawnictwem zajęła się wytwórnia Putrid Cult. Trzeba zwrócić uwagę, że Morgul coraz chętniej przyjmuje w swoje szeregi mniej bluźniercze kapele, jak było do tej pory. Między innymi Faust, aktualnie opisywany Fadheit czy nawet trashowy Destroyers i szczerze przyznam, ma do tego nosa. Sam album ukazał się 13 sierpnia w postaci jawelcase. Niestety wielkim minusem jest brak tekstów w książeczce, mało kiedy zwracam na nie uwagę, ale tutaj naprawdę robiły by wielką robotę.
Materiał otwiera numer Nikt już nie przyjdzie, czyli singiel, który promował powyższe wydawnictwo. Po minutowym wstępie witają nas dość melodyjne riffy, które początkowo mogą nas zmylić co do nastroju panującego w utworze. Na ogromną pochwałę zasługują tu chwyty gitarowe, ślizgi na strunach czy nawet zwolnienia, które z genialnymi emocjonalnymi tekstami oraz growlem tworzy niesamowity klimat. Kolejny utwór, na który trzeba zwrócić szczególną uwagę jest Na twoją twarz pluje, a już na pewno tekst, który otacza nas wylewem negatywnych emocji, bólem czy nawet "pretensjami". Dziewiąta pozycja z krążka F13.2 natomiast jest w pewnym rodzaju "spowiedzią". Wypowiadany monolog wręcz hipnotyzuje słuchacza. Ogólne rzecz biorąc teksty są bardzo mocną stroną albumu, słuchając materiału można mieć wrażenie, iż autor woła o pomoc, wręcz błaga o nią, coś dręczy go i nie daje spokoju, czuć wręcz panujący schizofreniczny klimat i walkę z samym sobą. Na pewno spojrzenie na teksty to kwestia indywidualna słuchacza i nastrój panujący podczas odsłuchu. Jedno jest pewne, niejednego Inhaling The Trauma wprowadzi w stany depresyjne. Sam podczas wieczornych odsłuchów, miałem dość specyficzne przemyślenia, próbując dostrzec jakieś pozytywy wśród tego co nas otacza. Na pochwałę zasługują również kwestie wokalne, znakomity growl, jeszcze lepsze krzyki przechodzące w jęki, a nawet płacz, które pojawiają się w świetnie dobranych momentach budując odpowiedni emocjonalny klimat. Ponad to krążek zawiera trzy krótkie instrumentale, które idealnie spełniają role jako ostoja na przetarcie myśli by ruszyć w dalszy odsłuch.
Projekt Fadheit umiejętnie szarpie nas emocjonalnie, wprowadza w stan euforii, wymusza w nas głębsze przemyślenia i pozwala nam spojrzeć na świat z bardzo okrutnej strony.. bólu, kłamstw, samotności i walki o lepsze jutro. Inhaling The Trauma jest dla mnie największym odkryciem tego nędznego 2020 roku i z pewnością zasługuje na miano debiutu, czy płyty roku.