sobota, 17 października 2020

#5 Wywiad: Bluźniercy black metalu - Hell's Coronation!

W kolejnej odsłonie wywiadów, goszczę bluźnierczą ekipę przedzierającą trupy polskiej sceny black metalowej. Hordę bezkompromisową, miażdżącą swoim ciężarem, a zarazem nie oglądającą się za siebie. 
Padajcie na kolana, przed wami Hell's Coronation!

  • Hail! Może na wstępie porozmawiajmy o waszym pierwszym długograju. Niebawem mija pierwsza rocznica wydania "Ritual Chalice of Hateful Blood" jak z biegiem czasu patrzycie na niego i dlaczego, aż tyle musieliśmy czekać na studyjny album ?

HS! Generalnie nie oglądamy się za siebie i nie rozważamy co by było gdyby…? Album ma taki kształt jaki chcieliśmy żeby miał, są na nim zawarte emocje tamtego czasu, więc traktujemy go jako zakończony rytuał i skupiamy się na bieżących przedsięwzięciach. A czy długo musieliście jako odbiorcy czekać na niego? Nie sądzę, poprzedziły go dwie epki i split wydawane regularnie, bez dłuższych przerw, także nie jest to czasowa przepaść. Album wykluł się w otchłani mroku naturalnie bez żadnej spiny, w momencie który uważaliśmy za odpowiedni.

  • Skąd pomysł na założenie Hell's Coronation? Od samego początku był traktowany jako priorytet czy ryzykujemy i nie patrzymy na opinie słuchaczy ?

Pomysł na założenie HELL’S CORONATION kiełkował, kiedy jeszcze udzielałem się w DEADTHORN. Niestety, ciągłe zawirowania personalne, emocjonalne w tym zespole zaprowadziły mnie pod ścianę. Wypaliłem się i żeby to odchorować i wyrzucić nagromadzone robactwo powstał HELL’S CORONATION. Doskonale wiedziałem, co chcę grać, jakimi dźwiękami żonglować, w jakiej stylistyce się obracać. By to wszystko układało się po mojej myśli, postanowiłem ograniczyć do minimum udział osób trzecich. Dlatego współtworzy ze mną tylko Coffincrusher, duet pozwala grać próby i o to chodziło. Szybko wyszło, że ten hord jest dla mnie priorytetem, więc odszedłem z DEADTHORN zamykając ten etap muzyczny. Nie było w tych działaniach żadnych większych kalkulacji ani oglądania się na innych. Chciałem jedynie realizować swoją wizję metalu na moich zasadach.

  • Pytanie, które najbardziej mnie nurtuje. Gracie koncertowo wraz z Lordem.K, więc dlaczego jeszcze nie wyszedł wspólny materiał ?

Kiedyś rzuciłem Kaosowi propozycję splitu, ale temat jakoś się ulotnił i żaden z nas drugi raz do tego nie podszedł. A jeśli miałeś na myśli wspólny materiał, czyli my nagrywający dla NEKKROFUKK, to Kaos jest samowystarczalny i nigdy nie dążył do tego, by nas w tworzenie muzyki angażować. Wyjątkiem jest udział Diabolizera na ostatniej płycie NEKKROFUKK. Czy to będzie kontynuowane na następnych wydawnictwach w tym składzie, tego nie wiem. My z Coffincrusherem natomiast wiedzieliśmy od początku, że jesteśmy tylko muzykami koncertowymi. Przy okazji dodam, że już nie jestem częścią NEKKROFUKK, postanowiłem zrezygnować z grania koncertów definitywnie. Skończyła się magia, nie czuję już stosownych wibracji, żeby występować na żywo. Jest za to potrzeba zejścia do jeszcze głębszej piwnicy.

  • Może mniej muzycznie. Co sądzicie o całej sytuacji związanej z wirusem? Podchodzicie do tego poważnie czy raczej z dystansem ?

Myślę, że w obecnej sytuacji powinniśmy zachować zdrowy rozsądek, nie dać się ogłupić mediom i politykom, którzy nieustannie tym wirusem straszą. Wirusy były, są i będą. Trzeba nauczyć się z tym żyć i normalnie funkcjonować. Zamykanie gospodarki, wszelkie ograniczenia z tym związane przynoszą dużo większe straty niż sam wirus. Jest mnóstwo teorii spiskowych z nim związanych, ale nie można dać się zwariować. Komuś ewidentnie zależy na odmóżdżeniu społeczeństwa a prawda jest taka, że ludzie zawsze umierali i będą umierać. Prawda zawsze leży pośrodku, może dlatego wszystkim zawadza jak to prawił Arystoteles.

  • Tysiące zarażonych i zgonów wpływają pozytywnie na waszą twórczość, czy raczej nie wychylacie się w aktualnej sytuacji i muzyka odłożona jest na drugi plan ?

Nas niestety dotknął lockdown, gdyż salę prób mamy w szkole. Dopiero teraz dostaliśmy zielone światło i rozpoczęliśmy próby. Na tyle dobrze się złożyło, że materiał na split ukończyliśmy pod koniec lutego i ten paraliż związany z wirusem nie przeszkodził, żeby to plugastwo zaczęło się wykluwać, przybierając fizyczną formę. Na wypadek gdyby znowu mieli zamknąć szkoły, mamy już alternatywę, także knujemy komfortowo, nowe utwory się tworzą.


  • Wiemy, że niebawem ma się ukazać split wraz z zespołem Cult Ov Black Blood, zdradzicie coś więcej o tym wydawnictwie ?

Ten split to inicjatywa diabłów z CULT OV BLACK BLOOD. Będzie on dostępny wyłącznie na kasecie w limicie 100 sztuk. Jest to decyzja pomysłodawców splitu i my to szanujemy, nie chcą żadnego innego nośnika, więc luz. Split wyjdzie dzięki Okaleczenie i Total War. W związku z zaistniałą sytuacją, powstał pomysł, żeby naszą część splitu wydać na CD, jako osobną epkę, która powinna ukazać się pod koniec roku. Tu wydawcą będzie kooperacja Black Death Productions i Under The Sign Of Garazel.

  • Wspomniałem kilka pytań wcześniej o koncertach.. chyba nie było jeszcze debiutu Hall's Coronation na scenie ? Czy kiedykolwiek to nastąpi ?

Nie nastąpi, takie założenie przyświecało HELL’S CORONATION od samego początku. Ten rodzaj ekshibicjonizmu duchowego nie jest mi do niczego potrzebny, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie tandeta goni bylejakość mentalną. Kilka osób próbowało nas namówić, nikomu się nie udało i nie uda...

  • Wspomnijmy jeszcze  raz pełniaka. Porównując do poprzednich materiałów delikatnie zmieniliście brzmienie na nim, powiedziałbym, że jest mniej Nekkrofukkowa. Taki był nadgórny założony cel ?

Chcieliśmy, żeby pełniak miał większego kopa, był bardziej przestrzenny zważywszy na transowy charakter utworów, ale zachował piwniczny sznyt. Studio w którym nagrywamy ciągle się rozwija i daje nowe możliwości. Pomimo tych zabiegów nie uświadczysz u nas żadnej zbędnej polerki, lukrowanej produkcji dla pizd. Doskonale wiemy, jaki efekt chcemy uzyskać nagrywając kolejny akt, przede wszystkim ma trącić brudem, zgnilizną i trupim odorem.

  • Śledzicie polską scenę? Coś szczególnie przykuło waszą uwagę w tym roku ? A może bardziej kreatywniejsza jest scena zagraniczna?

Polska scena jest bardzo mocna, wychodzi mnóstwo zajebistej muzyki. Nie będę wymieniał tu wszystkiego co mnie w jakiś sposób urzekło, ale wspomnę tu o Morbid Winds, Old Leshy, Martwa Aura, czy Wartodd, który teleportował mnie bez ostrzeżenia do początków sceny lat 90-tych. Z zagranicznych strzałów to rozjebała mnie nowa Armagedda, mistrzostwo w każdej nucie, w każdym dźwięku.

  • Za każdym razem gdy słucham wstępniaka "Levitating in Tarry Fog" z debiutu, zastanawiam się skąd do cholery wzięły się tam dzwonki reniferów ? Skąd ten pomysł, kryje się coś szczególnego za tym ?

Haha, no zrobiłeś mi dzień tym porównaniem. Muszę Cię rozczarować, nie są to dzwonki reniferów, a że tak Ci się kojarzą to nic na to nie poradzę. Użyłem do intra dzwonków liturgicznych i taką rolę pełnią.


  • Ostatnie pytanie, z kim byście z obecnej sceny nie podjęli współpracy ?


Z każdym, kto próbuje żerować na zespołach, ruchając ich bezpardonowo w krzywych, pejsatych akcjach!


  • Dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia! Ostatnie słowa należą do was.


Również dzięki za wywiad. Underground never die!!!


Hell's Coronation na Facebooku.

Materiały Hell's Coronation do kupna między innymi w sklepach: Godz Ov War, Under The Sign Of Garazel Productions, Black Death Production.

czwartek, 15 października 2020

Graveland - Pagan Cult Never Dies (2020)

Dziś na warsztat trafia rzecz, która powinna zagościć już dawno na rynku. Rzecz którą powinien mieć, każdy fan ciężkiego brzmienia. W szczególności jeżeli mówimy tutaj o pierwszych zespołach, piszących historie polskiego black metalu. 

Każdy chyba słyszał o formacji Graveland, ich ogromnym wkładzie w gatunek black metalowy i nie mowa tu wyłącznie o polskim rynku. Szczerze powiedziawszy byłem zdziwiony, że przy tak ogromnej dyskografii i reedycji owy krążek jest pierwszym albumem zawierającym zapis koncertowy. 

Pagan Cult Never Dies ukazał się 9 października nakładem wytwórni Akakor Records stacjonującej w Ekwadorze i pojawił się w postaci dwupłytowego wydawnictwa, CD zawierającego zapis koncertu odbytego w maju 2017 roku w Quito, stolicy Ekwadoru. Drugi krążek to DVD, w którym zamieszczony jest obraz wideo. Do wyboru mamy klasyczne wydanie w ilości 500 sztuk i limitowany box, zwierający piękną i ogromną flagę, naszywkę, pin i naklejkę. Niestety zdobycie boxu u nas w Polsce będzie graniczyło z cudem, gdyż wyszedł zaledwie w 80 sztukach. Szkoda, że nie połasili się na większą ilość, bo wydanie naprawdę jest piękne i niejeden fan chciałby je mieć na półce.

Opisze wyłącznie moją opinie i doznania z odsłuchu, gdyż nie dane mi było obejrzeć wideo, ale mam cichą nadzieję, że uda się zdobyć chociaż standardowe wydawnictwo. Krążek zawiera dziewięć pozycji. Co mnie pozytywnie zdziwiło, większość z nich to numery ze starszych albumów Roberta, między innymi , Black Metal War, Born Of War czy Thousand Sword z płyty o tej samej nazwie, ponadto usłyszymy utwory z The Celtic Winter, Carpatian Wolves, a nawet z In The Glare Of Burning Churches jedynie ostatnia pozycja Rivers Of Tears jest nieco młodsza, bo z albumu Five Chariot Of Destruction wydanego w 2005 roku. Tracklista jest genialnie dobrana, podkreśla najlepsze lata świetności Gravelanda. Same utwory mam wrażenie, że dostały drugie życie, są ostrzejsze, nieco agresywniejsza i co najlepsze wokal jest potężniejszy i wyrazisty. Do tego dochodzą wstawki growlowe Roberta przy początkach numerów, które wręcz tylko dodają klimatu koncertowego. Gdy teraz miałbym wybierać, które brzmienie jest lepsze, oryginalne czy to zaprezentowane na albumie, naprawdę musiałbym się długo zastanowić. Zawsze myślałem, że zapisy koncertowe to najsłabsze pozycje w dyskografii zespołu, a tu szok! Miks jest na tak wysokim poziome, że wypadało by osobiście pogratulować osobie odpowiadającej za to. Czapki z głów!

Tak naprawdę trudno coś więcej napisać o albumie. Materiał jest solidnie nagrany, zremiksowany i słucha się go znakomicie, nie zdziwię się jak będzie gościł na słuchawkach częściej niż niejeden studyjny album Gravelanda, bo tracklista utworów jest potężna. Uwierzcie, skoro Pagan Cult Never Dies przypadł mi do gustu - człowiekowi, który omija ogromnym łukiem wydania koncertowe, to naprawdę album musi mieć to coś i być godny polecenia! Kult nie przemija! 

Ocena Końcowa: 10/10!

Album w postaci cyfrowej dostępny jest na bandcamp Graveland.


piątek, 9 października 2020

Fadheit - Inhaling The Trauma (2020)

Fadheit to dwuosobowy projekt, za którym stoi Selbstmord i Murukh. Artystów możemy kojarzyć choćby z black metalowej formacji Odium Humani Generis, która również lada dzień (dzisiaj) wydaje swój debiutancki krążek. Inhaling The Trauma prezentuje dość mało reprezentowaną gałąź gatunku na naszym rodzimym podwórku, mowa tutaj o depresyjnym black metalu. 


Wydawnictwem zajęła się wytwórnia Putrid Cult. Trzeba zwrócić uwagę, że Morgul coraz chętniej przyjmuje w swoje szeregi mniej bluźniercze kapele, jak było do tej pory. Między innymi Faust, aktualnie opisywany Fadheit czy nawet trashowy Destroyers i szczerze przyznam, ma do tego nosa. Sam album ukazał się 13 sierpnia w postaci jawelcase. Niestety wielkim minusem jest brak tekstów w książeczce, mało kiedy zwracam na nie uwagę, ale tutaj naprawdę robiły by wielką robotę.

Materiał otwiera numer Nikt już nie przyjdzie, czyli singiel, który promował powyższe wydawnictwo. Po minutowym wstępie witają nas dość melodyjne riffy, które początkowo mogą nas zmylić co do nastroju panującego w utworze. Na ogromną pochwałę zasługują tu chwyty gitarowe, ślizgi na strunach czy nawet zwolnienia, które z genialnymi emocjonalnymi tekstami oraz growlem tworzy niesamowity klimat. Kolejny utwór, na który trzeba zwrócić szczególną uwagę jest Na twoją twarz pluje, a już na pewno tekst, który otacza nas wylewem negatywnych emocji, bólem czy nawet "pretensjami".  Dziewiąta pozycja z krążka F13.2 natomiast jest w pewnym rodzaju "spowiedzią". Wypowiadany monolog wręcz hipnotyzuje słuchacza. Ogólne rzecz biorąc teksty są bardzo mocną stroną albumu, słuchając materiału można mieć wrażenie, iż autor woła o pomoc, wręcz błaga o nią, coś dręczy go i nie daje spokoju, czuć wręcz panujący schizofreniczny klimat i walkę z samym sobą. Na pewno spojrzenie na teksty to kwestia indywidualna słuchacza i nastrój panujący podczas odsłuchu. Jedno jest pewne, niejednego Inhaling The Trauma wprowadzi w stany depresyjne. Sam podczas wieczornych odsłuchów, miałem dość specyficzne przemyślenia, próbując dostrzec jakieś pozytywy wśród tego co nas otacza. Na pochwałę zasługują również kwestie wokalne, znakomity growl, jeszcze lepsze krzyki przechodzące w jęki, a nawet płacz, które pojawiają się w świetnie dobranych momentach budując odpowiedni emocjonalny klimat. Ponad to krążek zawiera trzy krótkie instrumentale, które idealnie spełniają role jako ostoja na przetarcie myśli by ruszyć w dalszy odsłuch.

Projekt Fadheit umiejętnie szarpie nas emocjonalnie, wprowadza w stan euforii, wymusza w nas głębsze przemyślenia i pozwala nam spojrzeć na świat z bardzo okrutnej strony.. bólu, kłamstw, samotności i walki o lepsze jutro. Inhaling The Trauma  jest dla mnie największym odkryciem tego nędznego 2020 roku i z pewnością zasługuje na miano debiutu, czy płyty roku.


Ocena Końcowa 10/10

Album do nabycia na bandcamp artysty, bądź sklepie wydawcy Putrid Cult.