czwartek, 15 października 2020

Graveland - Pagan Cult Never Dies (2020)

Dziś na warsztat trafia rzecz, która powinna zagościć już dawno na rynku. Rzecz którą powinien mieć, każdy fan ciężkiego brzmienia. W szczególności jeżeli mówimy tutaj o pierwszych zespołach, piszących historie polskiego black metalu. 

Każdy chyba słyszał o formacji Graveland, ich ogromnym wkładzie w gatunek black metalowy i nie mowa tu wyłącznie o polskim rynku. Szczerze powiedziawszy byłem zdziwiony, że przy tak ogromnej dyskografii i reedycji owy krążek jest pierwszym albumem zawierającym zapis koncertowy. 

Pagan Cult Never Dies ukazał się 9 października nakładem wytwórni Akakor Records stacjonującej w Ekwadorze i pojawił się w postaci dwupłytowego wydawnictwa, CD zawierającego zapis koncertu odbytego w maju 2017 roku w Quito, stolicy Ekwadoru. Drugi krążek to DVD, w którym zamieszczony jest obraz wideo. Do wyboru mamy klasyczne wydanie w ilości 500 sztuk i limitowany box, zwierający piękną i ogromną flagę, naszywkę, pin i naklejkę. Niestety zdobycie boxu u nas w Polsce będzie graniczyło z cudem, gdyż wyszedł zaledwie w 80 sztukach. Szkoda, że nie połasili się na większą ilość, bo wydanie naprawdę jest piękne i niejeden fan chciałby je mieć na półce.

Opisze wyłącznie moją opinie i doznania z odsłuchu, gdyż nie dane mi było obejrzeć wideo, ale mam cichą nadzieję, że uda się zdobyć chociaż standardowe wydawnictwo. Krążek zawiera dziewięć pozycji. Co mnie pozytywnie zdziwiło, większość z nich to numery ze starszych albumów Roberta, między innymi , Black Metal War, Born Of War czy Thousand Sword z płyty o tej samej nazwie, ponadto usłyszymy utwory z The Celtic Winter, Carpatian Wolves, a nawet z In The Glare Of Burning Churches jedynie ostatnia pozycja Rivers Of Tears jest nieco młodsza, bo z albumu Five Chariot Of Destruction wydanego w 2005 roku. Tracklista jest genialnie dobrana, podkreśla najlepsze lata świetności Gravelanda. Same utwory mam wrażenie, że dostały drugie życie, są ostrzejsze, nieco agresywniejsza i co najlepsze wokal jest potężniejszy i wyrazisty. Do tego dochodzą wstawki growlowe Roberta przy początkach numerów, które wręcz tylko dodają klimatu koncertowego. Gdy teraz miałbym wybierać, które brzmienie jest lepsze, oryginalne czy to zaprezentowane na albumie, naprawdę musiałbym się długo zastanowić. Zawsze myślałem, że zapisy koncertowe to najsłabsze pozycje w dyskografii zespołu, a tu szok! Miks jest na tak wysokim poziome, że wypadało by osobiście pogratulować osobie odpowiadającej za to. Czapki z głów!

Tak naprawdę trudno coś więcej napisać o albumie. Materiał jest solidnie nagrany, zremiksowany i słucha się go znakomicie, nie zdziwię się jak będzie gościł na słuchawkach częściej niż niejeden studyjny album Gravelanda, bo tracklista utworów jest potężna. Uwierzcie, skoro Pagan Cult Never Dies przypadł mi do gustu - człowiekowi, który omija ogromnym łukiem wydania koncertowe, to naprawdę album musi mieć to coś i być godny polecenia! Kult nie przemija! 

Ocena Końcowa: 10/10!

Album w postaci cyfrowej dostępny jest na bandcamp Graveland.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz