niedziela, 29 grudnia 2019

Podsumowanie 2019 roku.

Nowy rok praktycznie za nami, więc wypadałoby podsumować 2019. Od razu zaznaczam, że to nietypowe podsumowanie jest tylko i wyłącznie moim wyznacznikiem gustu, a poniższe tytuły w poszczególny sposób odróżniają się od setki wydanych płyt w tym roku i są godne, choć jednorazowego odsłuchu. Również zdaje sobie sprawę, że w tym roku wyszło multum albumów i wiele mogłem ominąć. Kolejność tytułów jest czysto przypadkowa.


Polskie wydawnictwa:
Faust – Wspólnota Brudnych Sumień
Sznur – Zabić się będąc martwym
Stworz – Mój kraj nazywa się śmierć
Dom Zły – Rytuał
Rivers like Veins - Z Iskier Srebrnych Orszaków
Батюшка - Панихида
Gruzja – I iść dalej
Arkona - Age Of Capricorn



Faust – Wspólnota Brudnych Sumień

Innym materiałem nie mógłbym rozpocząć podsumowania roku. Faust i jego wielki powrót po 16 latach spoczynku. Do czynienia mamy z death metalowym graniem z domieszką klimatów trashowych i mimo, że album nie należy do najcięższych, nie zabraknie mocniejszych momentów. Najważniejszym elementem „Wspólnoty Brudnych Sumień” jest tematyka zawarta w nim. Albowiem dotyczy pedofilii w kościołach katolickich, o której coraz częściej się słyszy.


Sznur – Zabić się będąc martwym

Drugi krążek Wałbrzyckiej hordy, za którą stoi Seth z już kultowego Moontower. Materiał znacznie różni się od debiutu. Cięższy, brudniejszy i żywszy, a mimo to wciąż odnajdziemy najlepsze cechy poprzedniczki. Seth wraz z Zer0 stworzyli album upokarzający człowieczeństwo dwudziestego pierwszego wieku, ukazujący ślepotę i zanik najważniejszych cech człowieka. To wszystko tworzy album godny sprawdzenia.


 
Stworz – Mój kraj nazywa się śmierć

Stworz to jeden z zespołów, którego twórczość łykam od razu. Wojsław dumnie słowiański klimat na swoje materiały. Tak naprawdę w swojej dyskografii nie posiada ani jednego gorszego wydawnictwa. Z roku na rok słychać ogromny progres w jego dokonaniach. Album „Mój kraj nazywa się śmierć” ma szczególne miejsce w mojej kolekcji poprzez wielkie podobieństwo do pobocznego projektu Kres.

 
 
Dom Zły – Rytuał

Puławska ekipa stworzyła materiał wręcz genialny. Album, na który czekałem, spełniający moje wszystkie oczekiwania. Grający na emocjach, uczuciach pozwalający na dłuższe refleksję, a zarazem nie nużący. Mieszania ciężkiego sludgu'e, crusta i post-black metalu wraz z genialnym wokalem wokalisty, aż powoduje ciarki na całych plecach. Niestety zaraz po premierze albumu, Krzysztof odszedł od zespołu po czym zastąpiła go wokalistka. Co z tego wyjdzie na pewno dowiemy się z czasem. Jedno jest pewne, na koncertach radzi sobie znakomicie.


 
Rivers like Veins - Z Iskier Srebrnych Orszaków

Kolejny bardzo udany album na polskiej scenie. W porównaniu z lekko chaotycznymi poprzednimi wydawnictwami tutaj mamy w pełni przemyślany i precyzyjnie skomponowany materiał. Icyvr w końcu odnalazł kurs, którym dumnie kroczy i jedno jestem pewien w niedalekiej przyszłości może namieszać sporo na scenie.




 
Батюшка - Панихида

O aferze wokół Batushki słyszał chyba każdy interesujący się choć odrobinę muzyką metalową. Album Krzysztofa jest znacznie lepszym spadkobiercą „Litorgiya” Materiał wciąż dumnie kroczy przetartymi szlakami debiutu, genialny klimat, a nawet delikatniejsze cięższe brzmienie. Nie bójcie się sprawdzić albumu,  naprawdę warto.


 

Gruzja – I iść dalej

Trzeba przyznać, że Gruzini troszkę namieszali na polskiej scenie. Nietypowe podejście do black metalu, teksty, ubiór czy zaczepki w stronę innych kapel, a na dodatek według mnie zalatujący żenadą facebook. Tak naprawdę cholernie długo przekonywałem się do ich twórczości, dopiero po genialnym show na krakowskim koncercie udało mi się przemóc. Nawet jestem w stanie stwierdzić, że o wiele lepiej radzą sobie na żywo niż na materiałach. Nie ukrywam, że gdyby nie obecność na ich koncercie bardzo możliwe, że nie pojawili by się tutaj.

Arkona - Age Of Capricorn

Tak naprawdę pierwszy odsłuch tej płyty był dla mnie ogromnym szokiem. "Lunaris" wciąż jest dla mnie jedną z najważniejszych płyt w black metalu. Klimat, wokal i teksty zawarte w niej tworzą płytę dekady i za każdym razem gdy do niej wracam mam ciarki na plecach. Jeśli chodzi o „Age Of Capricorn” niestety nie przebija swojej poprzedniczki. Muzycznie nie jest najgorzej, wciąż czuć charakterystyczne riffy zespołu. Niestety brak tekstów w polskim języka – jak dla mnie największa wada albumu, chociaż to pewnie zasługa innego wokalisty. Niektórzy słyszą podobieństwo do Mgły, jak tego nie potrafię się doszukać. Mimo, że płyta nie jest wybitna polecam zapoznać się z nią, bo przecież nasza Arkona jest jedna z lepszych polskich black metalowych zespołów!


Zagraniczne wydawnictwa:
Tableau Mort - Veil of Stigma. Book I Mark of Delusion
Sørgelig – We, The Oblivious
מזמור – Cairn
Advent Sorrow - Kali Yuga Crown
Vukari – Aevum
Mephorash - Shem Ha Mephorash
Haxandraok - Ki Si Kil Ud Da Kar Ra


Tableau Mort - Veil of Stigma. Book I Mark of Delusion

Londyński zespół wydał genialny debiutancki krążek. Mimo, że z albumu wręcz wylewa się klimat polskiej Batushki i widać, że panowie wzorowali się na niej. Mówcie co chcecie, ale wśród wszystkich parodii i kopi naszego rodzimego zespołu Tableau Mort jest godnym polecenia hordą. Jeśli stawiacie na klimat, a nie na ciężar ten album jest dla was. Również warto zaznaczyć, że panowie nie próżnują i zaczęli prace nad kolejnym materiałem.


Sørgelig – We, The Oblivious

Greccy muzycy wielokrotnie odcisnęli pieczęć na scenie black metalowej, na zespół trafiłem czysto przypadkowo i okazał się strzałem w dziesiątkę. Bezlitosny, brudny i surowy materiał czyni go jednym z najlepszych albumów zespołu.






מזמור – Cairn

Jedno osobowy projekt tworzący doom metal z domieszką black metalu. Bardzo klimatyczne riffy, ciężka perkusja i charakterystyczny wokal, te trzy cechy sprawiły, że album „Cairn” spędza wiele godzin w moim odtwarzaczu. Jedyną wadą jaką mogę wytypować są cholernie długie utwory.. ale czego możemy spodziewać się po doom metalu..




 
Advent Sorrow - Kali Yuga Crown

Jak dotąd omijałem szerokim łukiem poczynania Advent Sorrow, do czasu, aż usłyszałem kawałek „Wolf & Weapon”, który zeżarł mnie i wypluł! Od razu poczułem potrzebę sięgnięcia po nowy krążek i okazał się najlepszy w dorobku austrialijskiego zespołu!






 
Vukari - Aevum

Kolejne odkrycie roku, genialny krążek. Aż dziwne, że nie znałem panów wcześniej, choć raczej wiele nie straciłem, bo tak naprawdę tylko tegoroczny album zrobił mi sieczkę z mózgu. Genialne gitary, praca perkusji na najwyższym poziomie i te melodyjne riffy! Nic dziwnego, że nakład rozszedł się jak świeże bułeczki.




 
Mephorash - Shem Ha Mephorash

Szwedzkie dzieło. Album, na który czekałem od pierwszych informacji wydawniczych. Wiedziałem, że grupa stworzy materiał na miano płyty roku.. - i tak było. Aż 74 minuty wręcz znakomitego rytualnego grania nie pozwalającego na ani minute znużenia. Genialne przerażające wokale, doprawione klimatycznymi wstawkami damskich wokali czy a'la chórami, dodając przy tym melodie dramatyzmu czy elementy pianina, bębnów, czyni to wszystko obłędnym albumem!

 
 
Haxandraok - Ki Si Kil Ud Da Kar Ra

Grecki gitarzysta grający w takich zespołach jak Acherontas czy Devathorn wraz z polskim bębniarzem utworzyli projekt, który zaowocował bardzo klimatycznym krążkiem. Panowie stworzyli album przesiąknięty okultyzmem, wręcz nadający się na wieczorne rodzinne rytuały. Na pewno musimy zwrócić uwagę na szaleńczą prace perkusji i dosyć klimatyczny, a zarazem charakterystyczny wokal. Mam nadzieję, że panowie nie przystaną na jednym materiale.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz