niedziela, 3 listopada 2019

Black Krakau (25.10.19r.) - Relacja z koncertu.

Na wstępie chce zaznaczyć, że dawno nie byłem na żadnym "większym" koncercie, a tym bardziej 300 km od miejsca zamieszkania, więc darujcie mi jeśli mój stopień zachwytu będzie zbyt wysoki podczas opisywania poszczególnych występów.


Na pierwszy suport poleciał hiszpański Barbarian Swords mieszanka doom - black metalu z domieszką sludge. Co tu dużo mówić, pierwsi zawsze mają najgorzej. Najmniejsze grono odbiorców w sumie nie ma co się dziwić, zespół nie jest zbytnio popularny, a na pewno nie u nas. Sam o nim w sumie nic kompletnie nie wiedziałem więc nie dziwota, że woleli postać przy barze, niż wchodzić na sale koncertową. Już na starcie moją uwagę zwrócił wokalista zespołu, dość szczególnie "wczuł się" w role. Miałem wrażenie, że każdy z utworów przeżywał na swój sposób. I choćby takie rzeczy jak plucie, czy położenie się na scenie wydają mi się normalne tak onanizacja mikrofonem i dość mocny nacisk na seksizm wywołały u mnie lekki niesmak i zażenowanie. Po zagraniu kilku kawałków i zejściu ze sceny członkowie bandu poszli sprzedawać swój merch i nic w tym wyjątkowego by nie było, gdyby nie fakt, że wokalista wydawał się całkiem innym człowiekiem. Ktoś podszedł pogratulować koncertu podał rękę podziękował potem niepewnym krokiem podeszła młoda dziewczyna z prośbą o autograf, nie odmówił. Można powiedzieć, że tym zachowaniem lekko zaplusował w moich oczach.

Kolejnym suportem był jeden z konwersyjnych zespołów tego roku, mowa tu oczywiście o Gruzji. Sposób w jaki się przedstawiają na scenie jest dość specyficzny jak na koncerty black metalowych kapel. Wokaliści są następująco odziani - garnitur, lateksową odzież, dresy, ozdobieni przeróżnymi naszyjnikami, koralami czy bransoletkami. Jedno trzeba przyznać panowie z Gruzji mają genialny kontakt ze sceną, swoim występem podnieśli tak wysoko poprzeczkę, że już wątpiłem w to, że ktokolwiek mnie jeszcze tak pozytywnie zaskoczy w ten wieczór. Przyznam szczerze, że nie byłem zbytnio pozytywnie nastawiony na owy band, ich materiały nie do końca były skierowane do mnie.. Ale tym co pokazali na koncercie szczena mi opadła... Więc nie wyda się to dziwne, że zaraz po ich występie poleciałem na stoiska Grega (ich wydawcy) i nabyłem ich krążki.

Nadszedł czas na zespół dla którego pokonałem prawie 500km Truchło Strzygi. Trzeba zwrócić uwagę na rekwizyty, które pełnią dość ważną role w ich występach. Dwie dość spore pochodnie, które miałem wrażenie że niebawem pochłoną wykładzinę na suficie klubu i drewniane osłony z naostrzonymi balami. Światła zgasły w tle leci muzyka z janosika po czym na scenę wpadają chłopaki. Od pierwszego numeru miałem wrażenie, że wokalista jest lekko zagubiony, że chciał zrobić większe show niż mógł. Gdzieś na scenie poleciał odwrócony krzyż, a to w rękach wokalisty znalazła się katana, która kilka razy niechcący upadła mu na posadzkę. Ostatecznie oczekiwałem większego efektu "łał" sam występ był okej, to wszystko.

Kolej na grecki zespół Lucifer's Child znany między innymi z powiązaniami z legendą tamtejszej sceny metalowej Rotting Christ. Mimo, że twórczości panów zbytnio nie znałem, genialnie się na nich bawiłem. Bardzo dobry kontakt z widownią Marios zachęcał do pogowania i faktycznie coś takiego miało miejsce. Wielki plus za wyczuwalność ducha spirytualizmu, może była to delikatna zasługa kadzidełek, które odpalił zespół chociaż po dłuższej chwili była dzięki nim taka duchota i ciężkie powietrze, że trudno była złapać oddech.

Azarath.. Kto owego zespołu nie zna? Wyjadacze sceny death metalowej, której członkiem jest Inferno znany najbardziej z Behemota. Oczywiście jak łatwo się domyślić nie towarzyszył z zespołem na tej trasie koncertowej. O samym występie mogę powiedzieć nie wiele.. bo w sumie tyle samo emocji mi dostarczył. I wiem, że panowie mają swoje lata i te najlepsze na scenie również, ale bądźmy szczerzy czy samo słowo dziękuje co drugi utwór można nazwać jakimkolwiek kontaktem ze słuchaczem ? Mogę jedynie rzec, że strasznie się zawiodłem na tym koncercie. Nie doczekałem końcówki przez znudzenie jakie towarzyszyło mi, chociaż niektórzy z tego co widziałem bardzo dobrze się bawili.

  No i w końcu, pora na zespół wieczoru Varathron. Wedle frekwencji na sali bez problemu można było wywnioskować, że każdy czekał na ich występ. W sumie nic dziwnego przez te wszystkie lata na scenie Varathron, a trochę ich już było bo ponad 31 wywalczył sobie renomę przedstawiciela gatunku black. Po długich przygotowaniach, w końcu zaczęło się długo wyczekiwane show. Śmiało można powiedzieć, że to jeden z tych zespołów, które genialnie się słucha na żywo. Genialny growl Necroabyssiousa niósł spustoszenie na scenie, a ludzie z całych sił skandowali "Varathron! Varathron! Varathron!"a jeszcze inni wykonywali mosh na środku sali. Wielokrotne podziękowania i bis wybłagany przez publiczność zakończyły koncert pod szyldem Black Krakau, a sam występ będę często pozytywnie wspominał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz