niedziela, 21 czerwca 2020

Black Altar / Kirkebrann - Deus Inversus (2020)

Splity.. dla jednych materiały idealne, dla innych wręcz odwrotnie. Niestety należę do drugiej grupy. Odkąd pamiętam czułem niechęć do sprawdzania tego typu wydawnictw, nawet jeśli chodziło o wypociny artystów, których darzyłem szczególną sympatią. Na szczęście z biegiem czas przełamałem barierę i nadrabiam zaległości. O to dziś na warsztat bierzemy album, który niebawem wstrząsie black metalową scenę.

Mowa tutaj o nadchodzącym albumie polskiej hordy Black Altar (choć, pisząc polskiej nie wiem czy to ma sens, bo od kilku ładnych lat Shadow stacjonuje w Anglii) i Kirkebrann, pochodzącej z Norwegii. Split Deus Inversus ukazał się nakładem Odium Records i swoją premierę przypisaną ma na 30 czerwca.

Krążek otwierają trzy numery Black Altar. Pierwszy z nich to tytułowy utwór, na którym wita nas złowrogi dialog w wykonaniu Lilly Kim, po czym uderzają w nas potężne gitary i złowrogi nalot perkusji. Szczerze powiedziawszy od pierwszej przesłuchanej minuty można zauważyć, że utwór jest jednym z lepszych, jak nie najlepszym utworem. Uwagę jak zwykle przykuwa charakterystyczny growl Shadowa, a w szczególności specyficzne ryki wydobywane z krtani. Warto również wspomnieć o występujących a'la chórkach na refrenie, które wybitnie dodają klimatu. Drugi utwór Ancient Warlust zaczyna się ponad minutowym popisem melodyjnych riffów z pięknie dobraną perkusją. Cały utwór jest skoczny, idealny pod występy podczas, których widownia wręcz będzie szaleć pod sceną. Sam nie ukrywam, że stopa chodziła jak opętana podczas odsłuchów. Trzeci utwór to klasyczne ambientowe Outro utrzymane w grobowym klimacie. Pora na Kirkebrann, które wita nas czterema numerami. Od razu można usłyszeć, charakterystyczne dla Norwegów typowe surowe granie, skrzekowy growl czy melodyjne riffy. Jeśli chodzi o wspomniany band, najbardziej przypadł mi do gustu utwór Faux Pas, klimatyczne solówki i zwolnienia, wręcz porywają głowę do ruchu. Jedynym "ale" jest sens, bądź raczej brak sensu utworu Ufødte Klarhet, który klimatycznie wręcz nie pasuje całkowicie do tego obrzydliwego black metalowego klimatu, brzdękanie nieco dziwnie brzmiącej gitary akustycznej, aż prosi się o usunięcie z playlisty.

Podsumowując, mimo niechęci do splitów, czekałem na Deus Inversus. Głównie przez sympatię do tworów Black Altar i jego charakterystycznego growlu. Teoretycznie wszystko spod jego szyldu łykam bez popity i tak samo jest i tym razem. Minusami na pewno są jedynie otrzymane od niego tylko dwa utwory, oczywiście nie licząc Outre... Pozwolę sobie tutaj przytoczyć słowa Shadowa z wywiadu, którego z nim przeprowadziłem:

 „ ...mam zakodowane, ze trzecia płyta, to powinien być absolutnym opus magnum zespołu, każdy dźwięk powinien być maksymalnie przemyślany, na najwyższym poziomie... ” 

Bez wątpienia sadzę, że tym splitem udowodniłeś swoją gotowość na kolejny długograj, który by bez zwątpienia wstrząsnął black metalową sceną. Jeśli chodzi o Kirkebrann, przyznam się, że nie znałem ich twórczości. Patrząc na ich dyskografie widzę, że również lubują się w splitach.. aczkolwiek ostatecznie dobrze się bawiłem przy ich utworach na recenzowanym krążku i co najważniejsze zwrócili moją uwagę na siebie i z pewnością sprawdzę ich poprzednie dokonania. Bez najmniejszego problemu materiał zasługuje na maksymalną notę, pozwolę sobie jednak dać oczko niżej przez jak wcześniej wspomniałem jedyne dwa utwory Black Altar i drastyczny numer zamykający od Norwegów.

Ocena Końcowa: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz