Splity.. dla jednych
materiały idealne, dla innych wręcz odwrotnie. Niestety należę do
drugiej grupy. Odkąd pamiętam czułem niechęć do sprawdzania tego
typu wydawnictw, nawet jeśli chodziło o wypociny artystów,
których darzyłem szczególną sympatią. Na szczęście z biegiem czas przełamałem
barierę i nadrabiam zaległości. O to dziś na warsztat bierzemy
album, który niebawem wstrząsie black metalową scenę.

Krążek otwierają trzy
numery Black Altar. Pierwszy z nich to tytułowy utwór, na którym
wita nas złowrogi dialog w wykonaniu Lilly Kim, po czym uderzają w
nas potężne gitary i złowrogi nalot perkusji. Szczerze
powiedziawszy od pierwszej przesłuchanej minuty można zauważyć, że utwór jest jednym z lepszych, jak nie najlepszym
utworem. Uwagę jak zwykle przykuwa charakterystyczny growl Shadowa,
a w szczególności specyficzne ryki wydobywane z krtani. Warto również
wspomnieć o występujących a'la chórkach na refrenie, które
wybitnie dodają klimatu. Drugi utwór Ancient Warlust zaczyna się ponad
minutowym popisem melodyjnych riffów z pięknie dobraną perkusją.
Cały utwór jest skoczny, idealny pod występy podczas, których
widownia wręcz będzie szaleć pod sceną. Sam nie ukrywam, że stopa
chodziła jak opętana podczas odsłuchów. Trzeci utwór to
klasyczne ambientowe Outro utrzymane w grobowym klimacie. Pora na Kirkebrann, które wita nas czterema numerami. Od
razu można usłyszeć, charakterystyczne dla Norwegów typowe surowe
granie, skrzekowy growl czy melodyjne riffy. Jeśli chodzi o
wspomniany band, najbardziej przypadł mi do gustu utwór Faux Pas, klimatyczne
solówki i zwolnienia, wręcz porywają głowę do ruchu. Jedynym "ale" jest sens, bądź raczej brak sensu utworu Ufødte Klarhet, który klimatycznie wręcz nie
pasuje całkowicie do tego obrzydliwego black metalowego klimatu,
brzdękanie nieco dziwnie brzmiącej gitary akustycznej, aż prosi się o usunięcie z playlisty.
Podsumowując,
mimo niechęci do splitów, czekałem na Deus Inversus. Głównie
przez sympatię do tworów Black Altar i jego charakterystycznego
growlu. Teoretycznie wszystko spod jego szyldu łykam bez popity i
tak samo jest i tym razem. Minusami na pewno są jedynie otrzymane od niego tylko dwa utwory, oczywiście nie licząc Outre... Pozwolę sobie tutaj przytoczyć słowa Shadowa
z wywiadu, którego z nim przeprowadziłem:
„ ...mam
zakodowane, ze trzecia płyta, to powinien być absolutnym opus
magnum zespołu, każdy dźwięk powinien być maksymalnie
przemyślany, na najwyższym poziomie... ”
Bez wątpienia sadzę,
że tym splitem udowodniłeś swoją gotowość na kolejny długograj,
który by bez zwątpienia wstrząsnął black metalową sceną. Jeśli chodzi o
Kirkebrann, przyznam się, że nie znałem ich twórczości. Patrząc
na ich dyskografie widzę, że również lubują się w splitach.. aczkolwiek
ostatecznie dobrze się bawiłem przy ich utworach na recenzowanym
krążku i co najważniejsze zwrócili moją uwagę na siebie i z pewnością
sprawdzę ich poprzednie dokonania. Bez najmniejszego problemu
materiał zasługuje na maksymalną notę, pozwolę sobie jednak dać
oczko niżej przez jak wcześniej wspomniałem jedyne dwa utwory Black Altar i drastyczny numer
zamykający od Norwegów.
Ocena Końcowa:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz