Батюшка - Панихида (2019)
Ten projekt zna chyba każdy,
kto ma styczność ze sceną metalową i nie trzeba nikomu go
przedstawiać. Tym bardziej w 2019 roku gdy bardzo głośno zrobiło
się o nim i podziałach w zespole, gdyż z jednego zrobiły się
dwie kapele, wydające pod tym samym szyldem. Dziś zajmiemy się
materiałem od Krzysztofa Drabikowskiego, który jest ojcem
całego projektu. Wśród wszystkich oskarżeń jakie możemy
wyczytać z obu stron jedno jest pewne, głową całej Batushki
jest właśnie on.
Płyta „Панихида”
została wydana 26 maja bieżącego roku, aktualnie jedynie w formie
nośnika cyfrowego. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo nie tylko
ja bym śmiało wsparł cały projekt, a samego autora, by wspomogło
na dalsze działania artystyczne.
Wracając do materiału,
bo o nim mowa. Dostajemy osiem piosenek, bo tak brzmi w wolnym
tłumaczeniu „Песнь”. Album otwiera genialny utwór
„Песнь 1”, który był dany jako singiel
zapowiadający płytę. Już po nim wiedziałem, że możemy się
spodziewać genialnego materiału, ale to co dostaliśmy jako całość
przerosła moje oczekiwania. Gitara prowadząca jest nam bardzo znana
z poprzedniego krążka „Litourgiya”, jest to swojego
rodzaju znak rozpoznawczy projektu Batushki i jakby mogło jej
tu zabraknąć. Oczywiście wkomponowane są nowe pomysły, czy
genialne riffy, które w całości oddają powiew świeżość, a
zarazem ciężaru. Mam wrażenie, że Krzysztof nie chciał
byśmy zapomnieli jak brzmiał jego debiutancki album, a zarazem
byśmy uznali „Панихида” za bardzo dobrą
kontynuacje a zarazem pamiętając kto jest odpowiedzialny za niego.
Niektórzy narzekają na bardzo słaby miks albumu, ja sam tego nie
potrafię wyłapać. Jeśli naprawdę tak jest, pozwolę sobie
przypomnieć klasyk „Metal to nie rurki z kremem”. Chyba już co
niektórzy zapomnieli jak wyglądały nagrywki kultowych albumów
black metalowych ? Gdzie nagrywało się jakościowo jak najgorzej by
materiał brzmiał jak najbardziej obrzydliwie.
Wokalistycznie wyszło
bardzo dobrze, sam byłem bardzo ciekaw jak zabrzmi to bez Barta,
a wyszło lepiej niż myślałem i jestem pozytywnie zaskoczony.
Przyznam szczerze, że gdybym nie znał całej dzisiejszej otoczki
wokół zespołu śmiało bym rzekł, że wokalista się nie zmienił.
Momentami na umór przypominał mi barwę głosu poprzednika.
Oczywiście nie zabraknie chórków, czystych wokali czy nawet
lekkich damskich wokali pomocniczych wśród potężnego growlu.
Swoją drogą jestem ciekaw kto jest odpowiedzialny za główny
wokal, dam sobie rękę uciąć, że gdzieś go już słyszałem, nie
wspominając oczywiście do podobieństwa brzmieniowego u Krysiuka. Pewne źródło podają informacje że za wszystkim stoi Krzysztof, również za wokalem, jeśli faktycznie tak jest gratuluję efektu końcowego!
Podsumowując:
„Панихида”
jest genialną kontynuacją debiutanckiego albumu, a zarazem milowym
krokiem. Doznamy jeszcze więcej ciężaru i klimatu co sprawia, że
całość wypada fenomenalnie. Nawet jeśli w większości utworów
to zlepki resztek po poprzedniej płycie i były splecione na szybko
by dopiec Bartkowi, wyszło to bardzo dobrze. Oczywiście do
płyty możemy podejść z dystansem. Dla jednego Batushka to
w swoim rodzaju kult, a dla innego maszynka do zarabiania pieniędzy.
Pamiętajmy jednal kto stworzył tą machinę, my sami słuchacze,
gdyby Litourgiya była chujowym materiałem nie zarobiła by
na siebie, nie sprzedawał by się merch jak świeże bułeczki, a
bilety nie znikały z lad klubów. Nie oceniam płyty przez pryzmat
tego co się dzieje wokół zespołu, a przez sam materiał.
Oczywiście zżera mnie ciekawość co Bart przygotował dla
nas, czy równie dobrze nas zaskoczy jak Krzysiek, czy może
jednak usłyszymy nowy Hermh ? Pozostaje tylko pytanie - czy
gdyby nie ta cała sytuacja czy dostali byśmy nową płytę?
Ocena Końcowa: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz