wtorek, 28 maja 2019


Батюшка - Панихида (2019)


Ten projekt zna chyba każdy, kto ma styczność ze sceną metalową i nie trzeba nikomu go przedstawiać. Tym bardziej w 2019 roku gdy bardzo głośno zrobiło się o nim i podziałach w zespole, gdyż z jednego zrobiły się dwie kapele, wydające pod tym samym szyldem. Dziś zajmiemy się materiałem od Krzysztofa Drabikowskiego, który jest ojcem całego projektu. Wśród wszystkich oskarżeń jakie możemy wyczytać z obu stron jedno jest pewne, głową całej Batushki jest właśnie on.

Płyta „Панихида” została wydana 26 maja bieżącego roku, aktualnie jedynie w formie nośnika cyfrowego. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo nie tylko ja bym śmiało wsparł cały projekt, a samego autora, by wspomogło na dalsze działania artystyczne.

Wracając do materiału, bo o nim mowa. Dostajemy osiem piosenek, bo tak brzmi w wolnym tłumaczeniu „Песнь”. Album otwiera genialny utwór „Песнь 1”, który był dany jako singiel zapowiadający płytę. Już po nim wiedziałem, że możemy się spodziewać genialnego materiału, ale to co dostaliśmy jako całość przerosła moje oczekiwania. Gitara prowadząca jest nam bardzo znana z poprzedniego krążka „Litourgiya”, jest to swojego rodzaju znak rozpoznawczy projektu Batushki i jakby mogło jej tu zabraknąć. Oczywiście wkomponowane są nowe pomysły, czy genialne riffy, które w całości oddają powiew świeżość, a zarazem ciężaru. Mam wrażenie, że Krzysztof nie chciał byśmy zapomnieli jak brzmiał jego debiutancki album, a zarazem byśmy uznali „Панихида” za bardzo dobrą kontynuacje a zarazem pamiętając kto jest odpowiedzialny za niego. Niektórzy narzekają na bardzo słaby miks albumu, ja sam tego nie potrafię wyłapać. Jeśli naprawdę tak jest, pozwolę sobie przypomnieć klasyk „Metal to nie rurki z kremem”. Chyba już co niektórzy zapomnieli jak wyglądały nagrywki kultowych albumów black metalowych ? Gdzie nagrywało się jakościowo jak najgorzej by materiał brzmiał jak najbardziej obrzydliwie.

Wokalistycznie wyszło bardzo dobrze, sam byłem bardzo ciekaw jak zabrzmi to bez Barta, a wyszło lepiej niż myślałem i jestem pozytywnie zaskoczony. Przyznam szczerze, że gdybym nie znał całej dzisiejszej otoczki wokół zespołu śmiało bym rzekł, że wokalista się nie zmienił. Momentami na umór przypominał mi barwę głosu poprzednika. Oczywiście nie zabraknie chórków, czystych wokali czy nawet lekkich damskich wokali pomocniczych wśród potężnego growlu. Swoją drogą jestem ciekaw kto jest odpowiedzialny za główny wokal, dam sobie rękę uciąć, że gdzieś go już słyszałem, nie wspominając oczywiście do podobieństwa brzmieniowego u Krysiuka. Pewne źródło podają informacje że za wszystkim stoi Krzysztof, również za wokalem, jeśli faktycznie tak jest gratuluję efektu końcowego!


Podsumowując:

Панихида” jest genialną kontynuacją debiutanckiego albumu, a zarazem milowym krokiem. Doznamy jeszcze więcej ciężaru i klimatu co sprawia, że całość wypada fenomenalnie. Nawet jeśli w większości utworów to zlepki resztek po poprzedniej płycie i były splecione na szybko by dopiec Bartkowi, wyszło to bardzo dobrze. Oczywiście do płyty możemy podejść z dystansem. Dla jednego Batushka to w swoim rodzaju kult, a dla innego maszynka do zarabiania pieniędzy. Pamiętajmy jednal kto stworzył tą machinę, my sami słuchacze, gdyby Litourgiya była chujowym materiałem nie zarobiła by na siebie, nie sprzedawał by się merch jak świeże bułeczki, a bilety nie znikały z lad klubów. Nie oceniam płyty przez pryzmat tego co się dzieje wokół zespołu, a przez sam materiał. Oczywiście zżera mnie ciekawość co Bart przygotował dla nas, czy równie dobrze nas zaskoczy jak Krzysiek, czy może jednak usłyszymy nowy Hermh ? Pozostaje tylko pytanie - czy gdyby nie ta cała sytuacja czy dostali byśmy nową płytę?

Ocena Końcowa: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz